Odpowiedzieć na to nie jest łatwo. Jednak zdajemy sobie sprawę z tego, iż ogólnonaukowy postęp nie dokonuje się wspólnym frontem, lecz w ten sposób, iż w różnych okresach różne dyscypliny naukowe stają się jego czołówką. Obserwacja tych procesów ukazuje, jak krystalizują się interesujące i ważne problemy badawcze, jak stają się one w danym okresie centralnymi problemami nauki, jak mobilizują liczną i dobrą kadrę. Przeświadczenie, iż dana nauka „żyje”, wiąże się z kolei z jej społecznym rezonansem, dzięki któremu rosną jej siły. Niekiedy wokół tych procesów formuje się swoista moda, sprawiająca, iż dana dyscyplina zyskuje powszechniejsze zainteresowanie. Czy z tych obserwacji miałaby wynikać nieco tautologiczna dyrektywa głosząca, iż najlepszym sposobem rozwijania danej dyscypliny jest sprawienie, by się ona rozwijała? Oczywiście, nie można zaprzeczyć, iż zachodzi takie zjawisko wzajemnego wzmacniania sił: rozwój dyscypliny mobilizuje kadrę, przyrost kadry rozwija dyscyplinę. Ale nie jest niemożliwe znalezienie tego podstawowego ogniwa, dzięki któremu udawałoby się uruchomić ten mechanizm współdziałania i wzajemnego wzmacniania się obu czynników, a mianowicie rozwojowej dynamiki problemowo-badawczej i jej atrakcyjności rekrutującej kadrę i wydobywającej z niej jak najwięcej wysiłku.